Przed paroma tygodniami mogłem wreszcie obejrzeć film, na który czekam ładne parę miesięcy. „Outcasts – Szare Anioły” opowiada o Wspólnocie Franciszkańskich Braci Odnowy, którą zapoczątkowało kilku kapucynów. Jedną z wielu rzeczy, które mnie uderzyły, były kryteria, jakimi kierowali się bracia podczas wybierania nowych miejsc do pracy. W skrócie: Im gorzej, tym lepiej! Niesamowite jest to, że pchali się tam, skąd inni uciekali. Jeszcze bardziej niesamowite jest to, jak Bóg przez nich działa.
Dzisiaj w Ewangelii słyszymy, że Jezus przyjmuje chrzest od Jana i słyszy od swojego Ojca to, co każdy chciałby słyszeć od swoich rodziców: „Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie”. W wielu komentarzach przeczytamy, że Jezus przyjmuje chrzest nie dlatego, że chce się obmyć z grzechów, ale dlatego, że pragnie być jak gąbka, która zbiera wszystkie winy, aby je potem zanieść na krzyż. Wyobrażam sobie, że kiedy Jezus zanurza się w rzece, to w mule Jordanu szuka każdego z nas. Sięga tam, gdzie wielu brzydziłoby się spojrzeć.
Myślę, że powinniśmy uczyć się tego od Jezusa. Patrzeć na ludzi i próbować znajdować w ich życiowym mule to, co jest w nich piękne, a co często pozostaje głęboko ukryte. A może bardziej patrzeć na siebie i szukać w sobie niesamowitych skarbów. One tam są, tylko czasami trzeba się przedrzeć przez masę… nieprzyjemności. Warto zobaczyć w sobie, kim jesteśmy: umiłowane dziecko Boga.